Strona:PL Zygmunt Krasiński - Pisma T2.djvu/298

Ta strona została przepisana.

............

Bądźmy dumni, mój Aniele,
Bo nim zstąpi cud i zbawi
Tych co w dawnym drżą kościele,
Nam zwątpienie serc nie krwawi.
Nam nie brudzi czoła trwoga;
My podnosim wzrok nasz w górę
I gdy widzim tę naturę,
W niej i za nią czujem — Boga!

My w natchnieniu wspólnych marzeń
Gnani wirem smętnych zdarzeń,
Idziem kędy wiedzie droga!
Lecz w tej zmiennej życia męce,
Gdy ściśniemy sobie ręce,
W niej i za nią czujem — Boga!

My zabitej matki dzieci,
My, co nigdy nie widzieli
Jak się matki oko świeci
I nad dzieckiem swem anieli;
My z mogiły naszej rodem,
Po niej wiecznie krwawym chodem
Jak upiory stanąć musim!
Jednak w każdej życia dobie,
Za tym grobem i w tym grobie,
Wiarą w Niebo — Niebo kusim!
Pozywamy na sąd wroga,
Bo dzień sądu w piersiach nosim.
I ufamy, że wyprosim
To co boskiem jest — u Boga!

Módl się ze mną, moja siostro!
Módl się, klęknij tu w pokorze;
Lecz patrz w górę śmiało — ostro,
Jak sierota spojrzeć może!
Wpatrz się w harfę tę bez końca,
W której księżyc, gwiazdy, słońca