Strona:PL Zygmunt Krasiński - Pisma T2.djvu/309

Ta strona została przepisana.

Los nas pędził w wyższą dolę,
„Ku tej Polsce która będzie!
I przez Ojców waszych życie
Porywani dotąd skrycie
Mimo wiedzy — wy musicie
Ku królestwu iść Bożemu
Co ma jaśnieć na tym świecie:
My szli tamże po staremu,
Wy dziś, z młodu, tam idziecie!

„Jedną spójnią, w jednym duchu,
Jak ogniwa na łańcuchu
Pan powiązał ojców z syny.
Ni ten łańcuch kiedy pęknie;
Wszystkim razem dobrze, pięknie!
I z krwi naszej, z naszej winy,
Nim ten jeszcze wiek przeminie,
Wyjdzie ludów lud jedyny:
Błogosławcie ojców winie!“

I umilka hetman mówca;
Znów wstecz idzie do grobowca.
Grobu głazy się rozwarły,
Wśród czarnego ich przełomu
Ten umarłych wódz umarły
W granitowym znika domu.

I wnet w górze się roztrąca
Rąk nade mną mgła wisząca,
W oczach tają mi widm twarze —
Step się łamie — Niebo kruszy —
Znów te wszystkie mi cmentarze
Zapadają w przepaść duszy!
Lecz dgra w uchu, jęczy w duchu
Jeszcze z rana głos hetmana
Ze snu tego, rozwianego
Myśl ta jedna — nierozwiana!