Strona:PL Zygmunt Krasiński - Pisma T2.djvu/312

Ta strona została przepisana.

I tych ojców przez te tonie,
Patrz! prowadzi:
Nie graj więcej —
Z fal tych drugiej takiej tęczy
Nasza harfa nie wydźwięczy,
Ni te Duchy tu przynęci!
Już ich tknęło światło Boże
I gdzieś spieszą — zbrojnie — skoro.
Złotem w okół szklni jezioro,
Na ich hełmach błyska zorze;
W dawnym polskich bitew stroju,
Przebóstwieni — rozzłoceni,
Przesuwają się w przestrzeni
Jakby znowu szli do boju!
Srebrne skrzydła w zbroję wtknięte
Im z nad ramion w górę lecą,
Jak anielskie skrzydła świecą;
Turkosami zbroje spięte,
Z żywej stali rękawice,
Strusie pióra wyżej głowy,
I dobyte do połowy
Damasceńskie ich szablice.
Każden oczy ma wzniesione,
W przeanielską patrzy Panią,
I po falach stąpa za nią
W nieskończoną jakąś stronę;
I miecz dławi w swej prawicy
Wyżej serca, na zbroicy,
Jakby miał się ku obronie
Tej lecącej w gwiazd koronie:
A Królowa ta nie z ziemi,
Jak sen wije się przed niemi
Coraz dalej...

Pani! Pani!
Wszak z pomarłem sług plemieniem
Ty zstępujesz do otchłani