Strona:PL Zygmunt Krasiński - Pisma T2.djvu/318

Ta strona została przepisana.

W archanielskiej Pani stronę,
Coraz niżej się schylają!

Widzę — widzę! — wzniosły ręce,
Rwą ze skroni życia kwiaty,
Rwą — ciskają życia wieńce
Pod Jej stopy — na Jej szaty!
Leci tuman róż w przestrzeni,
Na tem Niebie, każda róża
Nagle w iskrę się przemieni,
Wieniec każden tęczą tryśnie!
Spadająca kwiatów burza
W jedną zorzę się rozbłyśnie,
I w powietrzny płaszcz z promieni,
W karmazynu wielką chmurę
Archanioła opierścieni!
Polskę moją — w jej purpurę!

Wszystkie, wszystkie Duchy-Ludy
Na szafirach swych do koła
Pochyliły przed nią czoła
Jeszcze głębiej niźli wprzódy!
Rozkochane — zachwycone,
Widzę, widzę — już przyklękną;
W niej uznały Boże piękno,
Dadzą jej świata koronę!

I przyklękły — i słyszałem
Głos co woła w wiecznem Niebie:
„Jak im Syna niegdyś dałem
Tak im, Polsko! daję ciebie!
Syn mój jeden był — i będzie,
Lecz myśl jego żyje w tobie;
Bądź więc prawdą jak On wszędzie
Ja cię Córką moją robię!
Gdyś do grobu zstępowała
Byłaś cząstką człowieczeństwa!
Ale teraz w dniu zwycięstwa