Strona:PL Zygmunt Krasiński - Pisma T2.djvu/320

Ta strona została przepisana.

Ach! widziałem — Bożej chwały
Wszechprzytomny kształt bez końca!
Komet — planet — wiry, kręgi,
Nad wstęgami gwiazd — gwiazd wstęgi,
Nad słońcami — jeszcze słońca!
Wszędzie światów, tak jak kwiatów
W lazurowym tym ogrojcu;
I przez światła oceany
Jeden życia dźwięk rozlany,
Pieśń wszechgrzmiąca — wszechjedyna
Niebieskiego świata — Syna,
O niebieskim Bogu — Ojcu!
I przez wszechświat ten — do Boga
Szła narodów ziemskich droga;
I wciąż Polska moja — przodem
W nieskończoność — z ludzkim rodem
Tam leciała...!

Czyje oko
Ją dosięgnie tak wysoko?
Kto uderzy ziemskiem czołem
Aż o stopy Stworzyciela?
Kto poleci z Archaniołem
Tam gdzie Ludzkość się odwciela?
Już mi w piersiach serce mdleje —
Obraz znika — myśl się chwieje.
Siostro moja! czym w mogile?
Mnie tak słabo, konająco —
O jam prosił tak gorąco,
Jam się modlił Bogu tyle,
O tę jedną — jedną chwilę
I ujrzałem!...

W tej godzinie,
O pamiętaj, żeśmy byli,
Na najwyższej dusz wyżynie —
Tam skąd źródło życia płynie;
My u źródła życie pili!