co mi się zaprzedał z głodu, prawdziwego Krotoniatę[1]. — Sprosiłem zatem wszystkich miłych twoich na biesiadę i już założyłem się z Carbonem, o cztery przeciwko jednemu, że Sporus zamęczy Ernana — ale kiedy losy nas zmuszają, trza do innej walki użyć Gladiatora!
Stój.
Zaśpiewajcie waszemu wodzowi — Evoe! flety i struny w brzęk!
Teraz mów dalej.
Niech żyją koście i wino — sesterce i roze. — Dopóki czara się pieni, dopóki Plutus się uśmiecha, stopy nasze do tańca, ręce gotowe do boju. — Daj nam choćby czarne po syrtach murzynki, choćby śniade po lasach Germanki! Partów i Getów starym obyczajem nie chodzimy ścigać. — Ojce nasze leżą w grobie, z nimi nużące pochody. — Tu na łożach, tu czoło ustroiwszy bluszczem, tu w Rzymie czekamy na wrogów — niech nadejdą — wtedy z objęć czarnowłosych, wśród dźwięku szklanic, porwiemy się do tarczy i odporu — do miecza i rzezi! Teraz Evoe! niech żyją koście i wino, sesterce i róże!
Choćby się nie udało, to krzywoprzysiężesz?
Świadcząc się wszystkiemi bogi Chaldei i Syryi.
Jacta est alea[2] — dziś jeszcze.
Otóż i nasz Grek bladawy.