Strona:PL Zygmunt Krasiński - Pisma T2.djvu/64

Ta strona została przepisana.

będą. — Uwierząli czy nie, zawżdy to ich wstrzyma na czas jakiś od stanowczego działania.

Heliogabal.

Uśmiechnijcie się bogi! Mitro, rozjaśnij zasępione czoło! Venero, matko lubieżności, połóż się na modrych falach, lecącemi otoczona syny! Bachusie, pij zdrowie Heliogabala! Dajcie róż i Falernu. — Chodź najmilszy z ludzi — rozciągniem się na purpurze, — pić będziem i chwalić bogów za to, że wróg nasz zginie.

(Skacze mu na piersi.)

Ten pocułunek weź od cezara — nieprawdaż — wonne usta moje i gładkie czoło wzorem najśliczniejszej dziewicy? — Chodź. — Ja i Elsinoe panować będziem na Syryjskich wybrzeżach, tam gdzie święte gwiazdy rozmawiają z ludźmi o losach przyszłości.

(Wychodzą.)




Ogród Cezarów na palatyńskim wzgórzu. — Pod posągiem Diany.
ELSINOE I IRYDION.
Elsinoe.

Dalej iść nie sposób, za długo by mi wracać było — lecz ty nie opuszczaj mnie jeszcze.

Irydion.

Spieszno mi także — ostatnia czerwień słonecznych promieni już umiera na szczytach amfiteatru, a nim wrócę do siebie muszę zamiejskich pretorianów odwiedzić.

Elsinoe.

Nie proszę o długie godziny — błagam o jedną chwilę tylko.

(Kładzie głowę na podstawie posągu.)

Spojrzyj na twarz niepokalanej — patrz, obwiała ją tunika zmierzchu — o jabym mogła była kochać jak ona, kiedy wśród cichej nocy oparta na łuku zło-