Strona:PL Zygmunt Krasiński - Pisma T2.djvu/70

Ta strona została przepisana.
Irydion.

Wygrywam, starcze, wygrywam! Ach! Tryumfatory dawne, coście braci moich spętanych w łańcuchy wiedli obok królów w kajdanach, zburzyciele Kartagi, Koryntu, Syrakuzy, patrzcie! ostatni Scipio stał się sługą i Greka narzędziem — przyszedł żebrać u niego i jadła i mordów! Ach! doczekałem się upadku przeklętych i dumnych. — Masynisso, tym kielichem pij zdrowie Scypionów!

(Nalewa mu i daje).
Masynissa.

Długiego powodzenia rodowi Scypionów!

(Oddaje w ręce Irydiona.)
Irydion (pije i rzuca puhar.)

A jako ten kamień drogi niechaj pryśnie pycha Romy!

Masynissa.

Pochłaniamy stopniami cudze wole i siły — rośniemy Sigurdzie, ale dopóki Nazaret nie nawrócony na naszą wiarę, dopóty nie zdołamy walczyć wstępnym i zwycięskim bojem!

Irydion.

Starzec­‑bóg, przed którym oni zginają kolana i myśli, ku czarnym sklepieniom długo trzymał wzniesione ramiona, wzywał ducha i wpoił tego ducha w skronie moje rękoma drżącemi, z których sączyła się woda tajemnicy — grono bladych, wynędzniałych braci śpiewało powtarzając imię moje nowe: „Hieronym, Hieronym“, a ich głos ciągnął się jak pogrzeb nadpowietrzny, niewidomy — w tej pieśni jednak były słowa nadziei!

Masynissa.

I znamię ich zawiesiłeś na piersiach?