Strona:PL Zygmunt Krasiński - Pisma T3.djvu/102

Ta strona została przepisana.

Płyną tu, płyną i krzyczą w podziwie:
„Śmierć sama zmarła — a zabity żywie!“
Zaprawdę, bracia — tęsknijcie cierpliwie —
Źli oszaleją zaślepienia szałem —
Olśnią im oczy — przed Boga oczyma —
Dziś są — a jutro, spojrzyjcie — ich niema!
O! ja was żegnam — ja was tak kochałem,
A odejść muszę — ach! nie będę z wami,
Gdy w on dzień zabrzmi pierś wasza hymnami; —
Gdy to co Judzkie śpiewały proroki
Zstąpią wam z góry tęczane obłoki,
Spłyną wam w dole — miodowe potoki,
I starych bólów zrzucicie zewłoki!
— Nie będę z wami... ledwom już na jawie...
Za mgłą mi czarną wy znikli już prawie, —
Czy mnie słyszycie? chciałbym was do łona
Przycisnąć wszystkich, nim ten kształt mój skona!
Sercem i myślą ja wam błogosławię —
Ja błogosławię wam, ach! całym sobą —
Wolnością woli i losem istoty —
Wszystkiemi memi w wszechświecie żywoty —
Kolei ziemskich przebytą żałobą —
Prochem tych trumnie przeznaczonych kości —
Pokutą — którą za grzechy odbędę —
Całą wiecznością mej nieśmiertelności
I Niebem — jeśli ja w Niebie zasiędę!
Wszystkiem czem byłem — czem jestem — czembędę
Wam błogosławię. — O! bądźcie mi czyści,
O! bądźcie święci! a com rzekł, wam ziści
Sprawiedliwy Bóg...

Głos w górze.

— Już wszystko spełnione —
Za mną, idź za mną — nowonarodzone
Ty grobu dziecię! w jedną idziem stronę. —

Chór.

Coraz wyżej — wyżej w górze