Strona:PL Zygmunt Krasiński - Pisma T3.djvu/111

Ta strona została przepisana.

Uderzyć w wroga ogniem i żelazem,
Z żelaza tylko kuli dróg koleje,
I w parach wodnych pokładli nadzieję! —
Bo się nie bali — ni Boga — ni sromu,
Lecz śmiertelnego pola bitew gromu —
I dobrze było mieszczanom tym w domu!


∗                              ∗

Zostalić oni gdzie bruki, gdzie kramy,
I tryumfalne nad targami bramy!
— A ja przepadłem wśród moich szkaradnie;
Tak jak śmierć nagła, — wróg mnie pojmał, zdradnie!
— Myślim ostatniej nie zwierzył nikomu!
Ja z kochanymi się nie pożegnałem!
Nocą — bez śladu — cicho pokryjomu —
Kibitek wściekłym uwieźli mnie cwałem!
I polskie tylko pamiętają gwiazdy
Te pierwsze, tajne, me pośmiertne jazdy!


∗                              ∗

U władz bezecnych stawili mnie sądu!
Sąd ze mnie szydził — żem mógł i na chwilę,
Polak bezsilny, zapomnieć o sile
Zgon lub zbawienie dającego rządu!
Więc car wraz z Bogiem na mnie za bezwiarę
Słusznie i święcie zesyłają karę!
I pójdę pieszo — aż za świat — w te lody —
Rzeczpospolitej wnuk ja i swobody —
Pośród złodziejów skajdanionych trzody!


∗                              ∗

I takem poszedł do strasznych guberni,
Pośród moskiewskiej podłych zbójców czerni!
A kat — pamiętam — wiódł konia przed rzeszą —
Ni siadł nań kiedy — wciąż szedł jak my pieszo“ —
Na siodle tylko leżał knnt rzemienny,
I kat powtarzał: „Instrument kazienny“