I głowom ludzkim bić kazał pokłony,
Jakby krzyż z siodła sterczał poświęcony!
— Tak mnie to carskiej wszechprzytomne godło
Na wskroś przez państwa bezmiernego strony
Ku północnemu biegunowi wiodło.
A owi łotrzy, fałszerze, złodzieje,
Wszyscy na lepsze odeszli koleje!
Zdjęto z nich okuć żelaznych pierścienie
I rozlecieli się na posielenie!
Lecz jam się dalej wlókł pustyni błoniem,
A gdy na nogach i rękach kajdany
Coraz mi głębsze wyżerały rany,
Bywa czasami do kata się modlę:
„Daj mi, człowieku, wytchnąć na tem siodle.“
A Moskal: „umrzyj, przeklęty Polaku,
Umrzyj a nie tknij praw cesarskich znaku!“
Bodaj to umrzeć u wstępu męczeństwa!
— Lecz nie umiera się, gdy śmierć zbawieniem.
W dniu szczęścia skonasz — zginiesz w dniu zwycięstwa,
— Niezatracalnyś, gdy żyjesz cierpieniem!
∗
∗ ∗ |
Ach! gdzie rodzinne majowe obszary?
Gdzie zbóż mych łany — gdzie mych mąk moczary?
Gdzie bory sosen szumiące nademną
Jakby modlitwą dziwną i tajemną?
Gdzie są skowronków powietrzne gadulstwa?
Gdzie stary kościół, kędy śpią ojcowie?
Gdzie katolickie litanie pospólstwa?
Gdzie lud, co Maryą królową swą zowie?
∗
∗ ∗ |
<poem>Boże! gdzież jestem? — Boże! cóż się stało?
Toć w duszy mojej jest jeszcze zakątek,
Gdzie nie zagasła gromnica pamiątek?
Coś we mnie jeszcze ludzkiego zostało?
Lat już dwadzieścia — nie wiem — Ty wiesz, Boże