Strona:PL Zygmunt Krasiński - Pisma T3.djvu/114

Ta strona została przepisana.

Takie naonczas zewsząd biegły wieści
Po świecie pełnym gwałtu i boleści —
Lecz my Polacy, my dobrze wiedzieli,
Że tą postacią, co pokój Mesyasza
Na zdarzeń świeckich wzburzonej topieli
Narodowościom, w tym wieku, przynasza,
Nikt inny, jedno święta Polska nasza!
Bo z mąk jej krzyża tyle krwi wyciekło,
Że ta krew ziemskie odkupiła piekło!
O! ja tak wierzył, że duch mego ludu
Po trudach śmierci znów do życia trudu
Już wznosi skrzydła i chwyta miecz cudu!


∗                              ∗

Ileż to razy — ach! może zawcześnie —
Boga zmartwychwstań widziałem ja we śnie!
Bez krwi na ręku i bez krwi na łonie
Ten sam a inny wiekom Chrystus płonie!
Twarz jako słońce, a bielsze od śniegu,
Szaty go niosą w nadpowietrznym biegu —
I macza w światów wschodzących jutrzence
Odkrzyżowane — wniebowstępne ręce. —


∗                              ∗

A zwolna, zwolna — za człowiekiem Bogiem,
Cudna pięknością i bez śladów zgonu,
Idzie ma Polska i staje nad progiem.
Oręż Cherubów w Jej ręku się pali,
A tam gdzieś w dole — gdzieś w głębi — gdzieś w dal
Innych narodów zgromadzone kola —
I głos Jej do nich z wyżyn świętych woła:
„O! do mnie, do mnie — wy, plemiona bratnie,
Skończona walka ostatniego boju —
Zdrad i kłamstw ziemskich rozerwane matnie,
Wstępujcie za mną w królestwo pokoju.“
A wtedy śpiewa narodów chór z dołu:
„Błogosławieństwo Ci, Polsko, i chwała!