Strona:PL Zygmunt Krasiński - Pisma T3.djvu/120

Ta strona została przepisana.

O! ja czekałem na was wieków tyle!
Męczarniom wszystkim sprostało me życie!
I pękł nad ziemią hart moskiewskiej stali!
I wieki przeszły — i wy nadjechali —
I wy tak blizko — a mnie nie słyszycie!
Jam ojca — matki nie zabił — ni brata!
Jam nie kat żaden — jam wróg był wszechkata!
Patrzcie — ja do was wyciągam ramiona!
Tędy — a do mnie — tu mych lochów strona —
Nie mogę pobiedz do was w mej bezsile —
Ten łańcuch trzyma — stójcie jeszcze chwilę!
Oto spróbuję — zwiędłe ręce moje
Sił mych ostatkiem w żelaza te wpoję, —
Będę ja targał i kruszył po trosze. —
Tylko wy stójcie — na Boga was proszę!
Błagam o chwilę — błagam o pół chwili!
Stójcie! — Ach biada! — już w bok się zwrócili
I spięli konie; — czy nie posłyszycie?
Obywatele! — ziomki! — dobrodzieje!
Ja tu — tu jestem pod ziemią — tu skrycie!
Zawróćcie nazad! — Boże, co się dzieje?
Mgłą mi już wszystko — wzrok mój już nie może
Tych ścian przebijać.....


∗                              ∗

O Boże! o Boże!
Znów tam po śniegu szorują kopyta —
Coraz to ciszej śnieg szumi, lód zgrzyta,
Odgłos tętentów głuszeje w oddali —
— Nic już nie słychać — już mnie odjechali!
Wszak ja nie marzę? — ach! czy to być może?
Oni tu byli — moi właśni byli —
Oni tu byli — i mnie zostawili
Wśród ojcobójców — o zmartwychwstań porze!


∗                              ∗

Czy mnie słuch zmylił? — Nie koniż to rżenie?
— Może czas jeszcze — a ja skrępowany!