Strona:PL Zygmunt Krasiński - Pisma T3.djvu/122

Ta strona została przepisana.

Ach! znienawidzam wszystko w co ufałem!
A już ma wola nie włada mem ciałem,
I oczom moim tak ciężą powieki!


∗                              ∗

Na dalszą mękę — z tych ziemskich katuszy —
Żywiej nie pragnę żadnej wynieść duszy.
Miłości nie mam w świecie — ni za światem,
Wszędzie szyderstwo, w którą pójdziesz stronę,
Jak nieskończoność takie nieskończone.
Ni Bóg gdzie ojcem — ni Anioł gdzie bratem,
Niebieskie — ziemskie — jeden zawód — włości; —
Ja się wyrzekam mej nieśmiertelności!
Ona ból tylko w ból drugi przemienia —
Mnie dość już złego — mnie dość już cierpienia —
Ja chcę nicości — bo chcę wybawienia.
Zapomnij o mnie, o Ty, Stworzycielu!
Z przepiekielnionych lat życia mych wielu
Tę jednę prośbę wznoszę Ci przy zgonie:
Niechaj nie będę — tam gdzie żywot płonie.
Duch mój w wieczności niech bez śladu zginie
Jak pamięć moja w mej polskiej krainie;
Ach! nawet w Polsce nie będą wiedzieli,
Na jakiej konam śmiertelnej pościeli —
Nie będą nawet — że mi raz ostatni
Ręki nie ścisnął żaden uścisk bratni!
Polska! co? Polska! — prawda, zmartwychwstała.
Wszak prawda, Panie? — dziś już Polska cała,
Już na śmierć w pętach — jak ja tu nie czeka!
— Daruj więc, Ojcze, rozpaczy człowieka!
Dzikim uniesion bluźniłem ja szałem —
Przebacz mi, Panie, ja Polskę kochałem —
I Ciebie, Panie! nie siebie — nie siebie —
Ona na ziemi żywa — a Tyś w Niebie —
A więc umieram błogosławiąc Tobie
Na zawsze — wszędzie — pod grobem i w grobie.
Z Twojem i Polski umieram imieniem.