Strona:PL Zygmunt Krasiński - Pisma T3.djvu/129

Ta strona została przepisana.

Okręgu cieniów, i stróża anioła
Śpiew, co mnie dawniej obwiewał dokoła,
Choć dotąd jeszcze gdzieś w górze ulata,
Zda mi się ginąć na kończynach świata!
Niegdyś świat duchów zdawał się otworem
Stać duszy mojej i zstępować ku mnie;
Wśród cieniów nocą, wśród zmierzchów wieczorem
Z braćmi na chmurach witałem się dumnie,
Wlepiałem oczy w jasne ich źrenice.
Tam błękitniała spokojność wieczności
I, zagubiony w tchnieniach ich miłości,
Kładłem me dłonie w ich rąk błyskawice,
Aż ogniem zewsząd i światłem oblany,
Rąk nieśmiertelnych spalony uściskiem,
Znów opadałem na podniebne łany
Z sercem szczęśliwem, bo skonania blizkiem.
............
Chciałbym Anioła widzieć na tym grobie,
Kędy sny nasze leżą, pogrzebane,
Coby mi czasem zaśpiewał o tobie,
Jak śpiewa tułacz pamiątki kochane;
Coby na chwilę pochodnię schyloną
W tę noc okropną i nierozgarnioną
Rzucił skier kilka na przyszłości fale,
I blaskiem chwały ozłocił me żale.
Ach! głos twój gdyby ponad mojem czołem
Ozwał się, lecąc od dalekiej strony,
Choć raz się ozwał wiatrami niesiony,
Ten głos twój byłby mi takim aniołem!
............
Przed nocą wieczną niech głos twój usłyszę,
Jak pieśń nadziei w godzinie konania,
A może wtedy ponad progu cisze
Wejdzie mi blady księżyc zmartwychwstania.
A jeśli, płacząc, na zgasłych źrenicach
Złożysz jak kwiaty twoje ciche ręce,