Byłbym się wyniósł nad głowy współbraci!
Dziś już zapóźno! Dusza jest jak ciało:
Gdy się raz psuje, a nadpsutej części
Od zdrowych siłą nie oderwiesz całą,
Złe się rozbiegnie i wszędzie zagęści.
Lecz ciało tylko szczęśliwe umiera,
Ciała przebrane tylko cichną jęki;
Duch nieśmiertelny sam siebie rozdziera,
Nie ma dla niego ostatecznej męki!
Ból, co w nim rośnie, rość musi jak życie,
Krzewić się, bujać, szumieć i rozlegać,
Wciskać się gwałtem, lub wdzierać się skrycie
I jak krew żyły, tak myśli obiegać!
............
Duch na dwie tonie ciągle się rozkłada:
Z szczytów otchłani sam woła na siebie,
I sam z jej głębi smutno odpowiada
Rozdarty wiecznie, myślą siedzi w Niebie,
A sercem w piekło coraz niżej spada
Z pochodnią w ręku na własnym pogrzebie!
Bo zlać się w jedno i zgodzić nie zdoła,
Ani też całkiem rozpaść się na dwoje.
Do wskazanego raz wepchnięty koła,
Sam z sobą toczy nieśmiertelne boje,
Nie mogąc skonać, a co chwila kona
Podwójnym bólem. Jedna jego strona
Niszczy się jadem śmiertelnych miłości,
A druga żalem niebieskiej litości!
Rozum, co w górze, choć, sądząc, przeklina,
Równie samotny jak przeklęte serce;
Wszędzie nieznośnie, bo wyrok i wina
W każdej się życia zmięszały iskierce!
Ach! życie wtedy szyderstwem się zdaje.
Ręce wznosimy ku widmu nicości;
Ach! tam wśród nocy, tam gdzieś leżą raje
Zwane grobami, kędy nasze kości
Wraz z duchem zasną! Nam się tylko marzy
Strona:PL Zygmunt Krasiński - Pisma T3.djvu/131
Ta strona została przepisana.