Strona:PL Zygmunt Krasiński - Pisma T3.djvu/136

Ta strona została przepisana.

Anim jej szukał, aż spotkałem ciebie,
Równie samotną, i żądza mnie zdjęła
Jeszcze raz w życiu spojrzeć w twarz anioła:
Jeszcze raz w życiu, nim zamknę powieki,
Nim darń cmentarzy dotknie mego czoła,
Wyrzec do ciebie: „Teraz i na wieki.“
Znów czuję węża, który mnie oplata
Znów czuję Boga, który mnie porywa —
Sen śmierci znika, a w obszarach świata,
Hymn wniebowstąpień zewsząd się odzywa!
............
Jakaż ta przestrzeń zielona podemną,
Jakież sklepienie błękitu nademną?
Wszystkiemi marzeń zasiane tęczami,
Wszystkich aniołów zasute skrzydłami...
Słońc, gwiazd, księżyców okryte rojami?
............
............
Znów serce bije, to wiosna nadchodzi —
Słyszę śpiew ptaków i czuję woń róży —
Bujam po morzu — gdzieś w skrzydlatej łodzi
Wody tak ciche, ach, nie będzie burzy.

Żagiel mój biały jak sztandar powija,
Przestwór lazuru ciągnie się przedemną,
Ta, którą kocham może płynie zemną,
Może w jej duchu mój duch się odbija!

Może gdy patrzy na te śliczne fale,
Głos tajemniczy szepce jej do ucha
Spowiedź mej duszy i wszystkie me żale?
— Tylko czyż ona tego głosu słucha?

A może teraz gdy oczy zwróciła
A jam me czoło pochylił w cierpieniu,
Mówić coś chciała — lecz nic nie mówiła —
Rękę jej tylko ścisnąłem w milczeniu. —