Strona:PL Zygmunt Krasiński - Pisma T3.djvu/141

Ta strona została przepisana.

Ty aniele mój nademną!
Ja tak cię kochałem!
Ach! rozdział śmiercią — tak jak śmierć rozdziałem!

Lecz na Boga! ja powrócę,
Dni żałoby wolą skrócę
I pieśń szczęścia znów zanucę
Nowem natchnień szałem:
Ni rozdział śmiercią — ni śmierć jest rozdziałem!


II.

Rankiem, wieczorem na wyspy bezdroże
patrzę samotna — w skały — w Niebo — w morze,
I co dzień mówię „on dziś wróci może!“
Taki mój los!

Dni kilka tylko — lecz już cierpień wieki
Odkąd tak czuwam z płaczem u powieki,
A on co chwila bardziej mi daleki.
Taki mnie przebił cios!

Czyż ptak się jaki nie wróci z oddali?
Lub żagiel jaki nie błyśnie na fali?
O nim doniesie i mnie się użali?
Już czuję zgon!

Kiedyż on wróci? czyż jeszcze dni wiele
Tak patrzeć będę na smutne topiele?
O szepnij — szepnij mi, stróżu aniele:
„Wkrótce wróci on!“
Neapol, 3 lipca 1840.




O ziemio włoska! dziś mi nie żal ciebie
Za to, że wieczną ty się maisz wiosną,
Że po twych drogach święte mirty rosną,
Że jak Archanioł twe słońce na Niebie —
I że jak Anioł bladawszego lica
Święci twój księżyc, niebios twych dziewica —