Strona:PL Zygmunt Krasiński - Pisma T3.djvu/142

Ta strona została przepisana.

Że z każdej w zmierzchu tkniętej mórz twych fali
Bryzgnięta piana, jak dyament się pali —
Że po twych brzegach lecące luciole
Tańczą noc całą w sennych kwiatów kole,
Świecąc w powietrzu skrzydełek iskrami —
Aniołki — stróże na twych łąk różami!

O ziemio włoska! dziś mi żal jest ciebie
Za to, żeś smętną przeszłości królową,
Nieszczęsną duchów nieśmiertelnych wdową,
Żyjącą dzisiaj o żebraczym chlebie —
Że z twoich wzgórzów, jak bogi żałoby,
Płaczą nad tobą mężów twoich groby!
Bo myślą tylko a nie sercem całem
Jam pojął odblask zmarłych twych wielkości
A wyższą piękność od twojej piękności
Jam sercem poznał — i odtąd kochałem!

Nie kuta z głazu, ani malowana
Choćby nadziemskim pędzlem Rafaela —
Lecz dusza żywa, z pośród duchów wielu
W twarz Anielicy od Boga ubrana
I cierpieć — kochać na świat ten posłana!

O ziemio wioska, gdy w serca żałobie
Rzucam twe błonia, nie płaczę po tobie,
Lecz za tą płaczę, którą zostawiłem
Tam, na tych brzegach, gdzie z nią razem żyłem,
Gdzie w każdej chwili, przez dni błogich wiele,
Jam jej powtarzał: „Kocham cię, Aniele!“

O ziemio włoska, strzeż tego Anioła —
Gdy, wysp łańcuchem zamknięta dokoła,
Patrzy z skał twoich na błękitne fale
I może na mnie łzą tęsknoty woła —
Mów jej północnym wiatrów twych powiewem,
Żeś na ostatniej granic twoich skale
Słyszała także mej rozpaczy żale —
I żem cię żegnał miłości westchnieniem!
Splügen, 11 lipca 1840.