Strona:PL Zygmunt Krasiński - Pisma T3.djvu/152

Ta strona została przepisana.

Koło ciała naszej Pani,
Co umarłym jest aniołem,
Dotąd patrzym w Niebo czołem,
Dotąd śpiew nasz wrogów rani...
I nam w sercu śmierci nie ma —
Pieśnią buntu pierś się wzdyma!
I pieśń buntu posyłamy
Od naszego równie zgonu,
Aż pod stopy Boga tronu!...
I tak żyjem — tak czekamy!...
Münich, 29 listopada 184...

Na pierwszej kartce oprawnego egzemplarza »Noc Letnia«, przesłanego Adamowi Sołtanowi z Monachium.




NAD MORZEM NA SKALE.

O Boże! Boże, rozemknę ramiona,
Jak gdyby skrzydła — i skrzydłami temi
Polecę na dół, w głąb błękitów łona —
Polecę w morze — w to niebo na ziemi!
Bo wznieść się w górę nie wolno — nie dano —
W dół tylko cięży me ludzkie kolano.
A chcę odepchnąć ten ląd taki szary,
Chcę się przerzucić w jakiebądź bezmiary!
Duch mój rad ujrzeć niewidzialnych gości,
Dobro i piękno, w blaskach wszechmiłości!
Dobro i piękno, ze złem nie złączone —
Coś wszechstronnego — w czemby się nie kryła
Przy mocy Bożej i piekielna siła!
Coś, coby płaczem nie było zroszone!
Bo za dni naszych i najświętsze cele
Brzydoty bólu, nędzy mają wiele!
Mrok zawsze blizki czystego błękitu
I łza krwi pełna, blizka łzy zachwytu!
. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . nożem