Strona:PL Zygmunt Krasiński - Pisma T3.djvu/168

Ta strona została przepisana.
DO CEZAREGO PLATERA.

Jeślim ci kiedy był przykro przeciwny
I miał twe zdanie w dziwnej poniewierce,
To żem nie wiedział, żeś taki przedziwny,
Że tak szerokie bije w tobie serce!
Przebacz, bo teraz blizki czy daleki,
Już znam twą duszę — i znam ją na wieki.
Dnie smętne bolu ten kwiat mi wysnuły,
Żem poznał ciebie — Tyś dobry i czuły.
Dam ci więc rękę — w uścisku tej ręki
Nie fałsz, lecz prawda — i raz jeszcze dzięki!
Bądź szczęsny w życiu i wspomnij czasami,
Że twoje szczęście chwilę szczęścia da mi.
Monachium 1842 r.




FRYBURG.

Troje nas było w tym gockim kościele;
Zdało się losom, że jest nas zawiele!
Więc z trojga jeden losem naznaczony
Odszedł z tej ziemi w zagrobowe strony!
Dwoje nas tylko na świecie zostało
I czujem dzisiaj, że nas jest za mało!
My nie wiedzieli, pod tych wieżyc cieniem,
Okien tych barwnych wieńczemi tęczami,
Że lat trzy minie — a będziemy sami,
I on nam w sercu już tylko wspomnieniem!
Nie przeczuwali, ani pomyśleli,
Że lat trzy minie — a grób nas przedzieli!
Że czoło jego, to śnieżne, to dumne,
W myśl tak promienne, pójdzie spocząć w trumnę
A gdy grał z tobą tę pieśń Mozartową,
Pieśń nieśmiertelną śmierci, pieśń królową!
On sam nie wiedział, że samemu sobie
Kładzie akordy—jak napis na grobie!
Czy ty pamiętasz tę szlachetną postać?
Ten wzrok tak pełen ukrytej katuszy?