Strona:PL Zygmunt Krasiński - Pisma T3.djvu/171

Ta strona została przepisana.

Byleby tylko wolna, silna, wielka,
Żegna się z nami. Wszystko, co jest, Boże,
Tu nas opuszcza — i o złej godzinie
Przepada w jakieś zagubienia morze,
W oczach się naszych rozpływa i ginie!

Los mi przeciwny! — Życia mego chwała
Śpi w jego grobie: bez niego ja niczem!
On był mi siłą, co mi rozum dała,
Bo mnie gnał naprzód wiecznej prawdy biczem!
On serce moje umiał wyżej męki
Stroić jak lutnię w mąk zwycięskie dźwięki!
On jednem słowem tłómaczył mi wiele!
Milczeniem nawet mówił życia cele!
I gdym posłuchał głosu jego chwilę,
Czułem, żem w duchu odrodzon na sile!
Wtedy mi w piersiach dzikie biło męstwo!
Świat mi wyglądał jako pole czynu!
Już mi w oddali jaśniało zwycięstwo
I kwitł na skroni przyszły liść wawrzynu!
A teraz?... w czarze nad brzeg już trucizna!
On w grobie jednym — a w drugim Ojczyzna!
I na tych grobach ja, miotany szałem,
Z tobą się jedną, o siostro, zostałem,
Z tobą już tylko!
Aniele niewieści,
Tyś przy mnie dotąd, nie odeszłaś jeszcze!
Ja w twych spojrzeniach rozpacz moją pieszczę!
Lecz w twoich ręku, ach! miecz się nie zmieści!
Tyś Anioł piękna! Tyś Seraf pokoju!
Dłoń twa ze śniegu nie krwawi się w boju!
W dzień sądny zemsty, ty wśród twego ludu
Nie staniesz przy mnie — i kiedy w noc ciemną
Grom śmierci spotkam, miasto zwycięstw cudu,
Padnę sam jeden — ty nie padniesz ze mną!
I na tym krwawym żołnierza pogrzebie
Przy bracie twoim — ach! nie będzie ciebie!