Strona:PL Zygmunt Krasiński - Pisma T3.djvu/197

Ta strona została przepisana.

O! biada sercu mojemu, że żyło
O cierpkim, szału łzą zroszonym, chlebie!
Mów mi, jedyna, dziś duszy mej siło,
Czemu ja dawniej nie kochałem Ciebie?

Od Twej urody szły jakby promienie —
Czemściś w postaci już wyanielałem
Świeciłaś oczom, jak świeci widzenie!
Czemuż ja dawniej Ciebie nie kochałem!

Wyższy od ziemskich mętów nawałnicy
Spokój przeczysty na Twem czole białem
I przenajsłodsza rzewność w Twej źrenicy!
Czemuż ja dawniej Ciebie nie kochałem!

Lecz kiedy słyszysz ujarzmionych dzieje,
Wnet błyskawica mknie z ócz twych kryształów,
Każden rys twarzy Twej bohatyrścieje —
Czemuż ja dawniej Ciebie nie kochałem!

Znać, duch twój bólem nieskończonym ranny;
Znać, dłońby twoja z świętym jęła szałem
Za miecz rycerskiej z Orleanu panny —
Czemuż ja dawniej Ciebie nie kochałem!

Hełm jej by przypadł do kręgu Twych skroni;
Oko Twe błysło jej ócz światłem całem,
Głos Twój jej głosem by wołał: „do broni“
Czemuż ja dawniej Ciebie nie kochałem!

I tak jak ona szłabyś aż do końca,
Szłabyś pod oszczerstw i krzywd ludzkich zwałem
Wciąż czysta, śmiała, ofiarna, milcząca.
Czemuż ja dawniej Ciebie nie kochałem.

O! bądź mi odtąd przewodniczką bytu!
O! bądź mi odtąd piękna ideałem!
Truciznym życia napił się do sytu
A za to tylko, że Cię nie kochałem!