Strona:PL Zygmunt Krasiński - Pisma T3.djvu/253

Ta strona została przepisana.

tniejsze Wschodu, cieszył się, idąc do walki, że straconego znowu zobaczy, lecz już nie na tej ziemi.
Męczennicy, którzy z nienstraszonem sercem biegli na rzeź i zagubę, czuli w głębi serca zapewnienie połączenia się z tymi, których widokiem nie mieli czasu nacieszyć się na ziemi, i chrześciańska dziewica z cierniowym wieńcem wstępująca na stos płomienisty, wzdychając do Boga, nieraz umilała ostatnie chwile nadzieją, że na wieki zjednoczy się z kochankiem, ginącym w tej samej sprawie.
Tak zawsze i wszędzie ludzie, którzy wylatywali nad granice materyalnego życia, doszedłszy dozwolonej wysokości, na długość krępujących ich kajdan, przeczuwali, że w obiecanych przez własne serce i Boga przestrzeniach, ujrzą na nowo miłość swojej młodości lub przywiązanie lat dojrzalszych.


∗                              ∗

A więc bądź spokojnej i radosnej myśli. Mój wzrok teraz dosięgnąć cię nie może, lecz myśl ciągle ulatuje w około twej duszy, jak gwiazda przyciągnięta siłą słońca swego. Wzrok mój zagaśnie kiedyś, lecz myśl nie zaprzestanie kolistego biegu, i nic jej od obranego raz środka oderwać nie zdoła.
Wtenczas, kiedy cienie mroku w około nas się roztaczały, i kiedyśmy nad jeziorem patrzyli w odbitą świetność niebios, gdzieśmy tylko spojrzeli, tośmy gwiazdy widzieli; podobnie i twoja dusza, gdzie tylko się zwróci, moje myśli obaczy w około niej krążące. Wtedy zapytaniu twemu dałem drżącą, niepewną odpowiedź, i przestawałem na tem, że twój wzrok się zaiskrzył blaskiem nieśmiertelności, kiedyś z moich ust usłyszała obietnicę spotkania się nad ziemią. Lecz teraz wierz całą duszą i sercem mojej wierze, wierz, że cię już nie zwodzę, żem prawdy pewny, prawdę ogłaszam ci świętą. Wierz, że to słońce rozpryśnie się w odłamki, ta ziemia w proch się rozsypie, potoki