Strona:PL Zygmunt Krasiński - Pisma T3.djvu/27

Ta strona została przepisana.

Oszaleją jego szałem
Rozwściekną — wścieklizną!
Jak on będą — piekłem całem,
Nie Niebem, ojczyzną!

Precz tym złudom, o ma Święta!
Złej godziny to są mary!
Ty zostaniesz niedotknięta!
Ty nie zbędziesz dawnej wiary:
Że ten tylko więzy przetnie
Kto namaszczon cnoty znakiem,
Że na ziemi być Polakiem
To żyć bosko i szlachetnie!

Niechaj szepcą Jezuity,
Niechaj wrzeszczą demagogi,
Że cel wielki a ukryty
Odwszetecznia podłe drogi —
Że przypadków idąc kołem
Wolno w bagna zajść szatana!
Potem dusza w nich skąpana
Znów odnajdzie się się aniołem;
Że się zmaże hańby kartę!
Że królestwo Boże z czarta;
Że wszechdobro złego warte —
Że wszechmiłość — zbrodni warta!
Precz tym złudom, o ma Święta,
A otacza cię ich wiele —
Wszystkie świata chcą zwierzęta
W zwierzę zmienić cię, Aniele!
U stóp świętych twej Golgoty
Wszystkie złości zgromadzone!
Wszystkie fałsze i ciemnoty —
Wszystkie czarne wieku duchy!
Ci z nożami — ci z łańcuchy —
A chcą wszystkie mąk koronę
Zwiać ci z czoła w piekieł stronę —
Byś zmartwychstań wielkim czynem