Strona:PL Zygmunt Krasiński - Pisma T3.djvu/277

Ta strona została przepisana.

by uklęknąć przed nią się chciało, i nie raz mówili włościanie: Miększe u naszej pani włosy, niż serce.
Stała teraz przed domem swoim na górze i słała wzrok na drogę z niecierpliwości. Zapewne kogoś się spodziewa, a białą ręką igra sobie po piersiach, spiętych kosztowną klamrą, i nóżkami tupie po ziemi.
Chaty wsi dziedzicznej wokoło się podnoszą. Z jednej strony widok na łąki, lasy, i za niemi znów łąki, a z drugiej góra zdaje się wprost spuszcza się w głąb ostrym bokiem; a postąpiwszy, widne są w tajemnym dole choiny, woda, która skacze po kamieniach, unosi z sobą drzewa i pędzi w liczne zakręty.
Po drodze, gdzie błądził wzrok Heleny, ukazał się rycerz konno. Miga zdala stal na jego piersiach, kopię długą trzyma przed sobą i coraz się zbliża.
Poznała gościa dziewica i roześmiała się serdecznie, nie było komu zważać, lecz w tym uśmiechu odbijało się nieco trwogi.
Wnet na zawołanie pani wyskoczyli słudzy i poszli witać rycerza; on odkrył przyłbicę i, wjechawszy w dziedziniec, zeskoczył na ziemię i stoi przed Heleną jakby przed sędzią.
A Helena była bardzo blada, kiedy Gastołd przysuwał się do niej i rzekła:
— Rycerzu! w nieszczęśliwym dniu polowałeś i giermka przysłałeś mi swego.
A Gastołdowi smutno, że ostrem przywitan słowem, i nic nie mówi.
Helena nie zaprosiła go w krużganek, ni w sień domu, lecz stoi przed nim blada i dalej rzecze: Znać, że ci Bóg nie sprzyja i Święci, bo złe duchy nad tobą moc wzięły, nie mam sił mówić więcej; ale zawołam kogoś, który dokończy.

Klasnęła w dłonie, a z sieni wybiegł człowiek i ukłonem powitał ją. [1]

  1. Nigdy mężczyzna w bardziej dziewiczych rysach się nie urodził; płeć miękka i prawie przezroczysta na jego licach, oczy