Strona:PL Zygmunt Krasiński - Pisma T3.djvu/278

Ta strona została przepisana.

— Świdrygajle, synu Rymwida, mów za mnie, boś był świadkiem tej nocy.
Gastołd sięgnął do przyłbicy, by ją spuścić; jakby do walki; lecz opadła mu ręka i czekał w milczeniu.
— Rycerzu — słodkim głosem zawołał młodzieniec, uśmiechając się złośliwie; — twój giermek wczoraj przyniósł tej dostojnej pani łeb z dzika, łeb z wilka. Dary twojego męstwa zawiesić kazała w przedsieniu; aż kiedy zmrok zapadł, łeb z wilka zawył i oczy umarłe błysnęły czerwono — i wył aż do rana; bo z rana zdjęto go z kółka i rzucono w choinę. Rycerzu! zabiłeś wilkołapa, i znać masz do czynienia z szatanem. Ja tego świadkiem byłem, bom tu, w gościnę przyjęty, noc przepędził.
— Przez Perkuna, — zawołał Gastołd, lecz wnet się wstrzymał i przeżegnał dla bezbożnej przysięgi, i słowa nie mógł znaleść dalej.
— A zatem nie mogę — rzekła Helena, — być twoją przy ołtarzu; bo wiedzą, że ze ziemi duchami masz sprawę. Prawdziwie, że kochałam cię, rycerzu, ale teraz nie mogę być twoją, — i mówiąc, z boku pozierała na Świdrygajłę a on także rozkosznie spozierał na nią.
W tej chwili zdawało się zbolałemu rycerzowi, że topór wpadł mu w serce, krzyknął — oh! — i zawołał:
— Heleno! znam ja sztuki białogłowskie, jak bursztyny w rzędzie mego konia.
— Ty mnie nie kochasz, ale innego, a przecież on dla cię nic nie uczynił. Wspomnij sobie wszystkie moje prace.

    lubieżne, rzucają błękitne płomienie. Miał czoło wysokie i biało włosy jakby z nici złoconych i brodę gładką jako kamień szlifowany, w bogatym nosił się stroju, skóry niedźwiedziej posrebrzane łapy krzyżują mu się na piersiach, z miecza rękojeść połyska złotem.

    (z kronik)