Strona:PL Zygmunt Krasiński - Pisma T3.djvu/282

Ta strona została przepisana.

a tyś knuła mą zgubę, a że się nie udało, odrzuciłaś. I marzyłaś sobie, że tak łatwo odpędzisz rycerza, jak motyla, lecz teraz markotno mi i słabo. Czy też mogłoby być, żebym ją kochał jeszcze. Uciekajmy w świat, bym prędzej położył koniec temu życiu.
— Litwo! żegnam cię! i twoje bory i zwierza w nich. Smutno Żmudź porzucać, Panie Boże, dopomóż mnie i szabli mojej, a uczyń, by ją Świdrygajło męczył na to, by często wspomniała z żalem o Gastołdzie, a teraz dalej w niemiecki świat.
Przez chwilę jeszcze spoglądał na ojczyste błonia, a potem zestąpił z kopca i spytał giermka, czy gotowy koń?
— Jużci, jakeś rozkazał, panie mój.
A więc jednym skokiem rzucił się na siodło i kopię wziął z rąk sługi.
— Ostatni rozkaz wypełnisz, Dowryłło, pójdź na wesele Heleny, Dowmunta dziedziczki, i powiedz jej...
Tu się zatrzymał i nie wiedząc, jak zakończyć, to spuszczał, to podnosił przyłbicę, i głaskał ręką rude włosy i poprawiał pas i nie mówił nic.
Wtem jedną razą ściągnął wodze i dał ostrogi i zawołał: Bądź zdrów i karm wiernie mojego brytana. — Minął kopiec, goni po pruskiej równinie, aż go wzgórze zakryje a giermek stoi i patrzy jeszcze za nim.
Dwadzieścia lat po tym dniu szparko ubiegło — i w Litwie ani wieści o Gastołdzie.

IV.

W Citowianach stoi kaplica na górze, gdzie dom zamożnej Heleny stał niegdyś. Choina wre u stóp skały, jak od wieków, lecz już kładka, po której przejeżdżał rycerz, zgniła i w środku przerwała się; dwa jej końce sterczą dotąd, wbite w brzeg z każdej strony.
Wiosną lekkie powietrze, i lżej grzesznikom zrzucać ciężar z serca. U obrazu przeczystej Matki Chry-