z wierzby, do których mięszają się ziela polne i kwiaty krasnej barwy. — Rozłożyste lipy i cieniste buki rosną po brzegach Strypy, gdzieniegdzie błądzącem przecinanej czółnem. Skały i góry mięszają się zdala z lasami różnej farby.
Od wzgórza, na którem stoją rozwaliny zamku, ciągnie się starożytna ulica wysadzona lipami, dochodząca aż do niedalekiego lasu. Obok widać ostatki pięknego niegdyś ogrodu. Leżą tu i owdzie gruzy obmurowanego parkanu. Zarosłe ścieżki nie migają się już miałkim piaskiem. Chwast i oset zalegają miejsce, gdzie nieraz lekka piękności noga przesuwała się obok stopy zbrojnej w ciężkie żelazo.
Gaje od słowika opuszczone, służą puhaczom za schronienie, a pajęczyna obwija sklepienia z róż, najpiękniejszemi niegdyś jaśniejące farbami. — Staw wysechł na środku ogrodu a miejsce jego oznacza tylko rosnąca trzcina i gęsty szuwar. Zapuszczone szpalery rozrosły się szeroko. Mnóstwo dzikich ziół i krzewów zapełniło zostawione między gajami przerwy i ogród Wilczkowski codzień podobniejszym się staje do otaczających go lasów. Jedną tylko ulicę do zamku wiodącą można jeszcze od pobocznej rozróżnić murawy, bo dosyć często ciekawi gruzów Wilczkowskich po niej się przechadzają. Sam zamek stoi na wzgórzu dosyć wyniesionem, a wieże jego, sądząc po szczątkach, dochodziły kiedyś znacznej wysokości. — Był to budynek w szeroki czworogran ułożony i kilkoma obwarowany wałami, po których dzisiaj wiją się pokrzywy i rosną głogi. Architektura jego nigdy nie była zupełnie gotycką, zbywało jej albowiem na wysmukłości i lekkości, znamionującej dawne budowy południowych krajów. — Ozdoby Maurów hiszpańskich lub seniorów średnich wieków nie wabiły tu oka, ale za to grube mury mogły się długo nieprzyjaciołom opierać. Strzelnice w nich wyrobione przepuszczały pociski broniących się odważnie. Wieże
Strona:PL Zygmunt Krasiński - Pisma T3.djvu/290
Ta strona została przepisana.