Strona:PL Zygmunt Krasiński - Pisma T3.djvu/304

Ta strona została przepisana.

Zdala poznał Wiesław Halberta i ostrzegł o tem Starostę. — Z trudnością wstrzymał się na chwilę Henryk i bliżej rycerza przypuścił. — Wtenczas podniósł głos pan Podhorodynia i zapytał:
— Jakie nowiny?
— Valga me Dios — ciekawyś, mein Herr — odparł Niemiec w szybkim biegu — już po ślubie. — Jadę o tem donieść panu Janowi, który nagle dziś zasłabł i w domu został. — Dokończając hucznie się rozśmiał.
Wiesław zastąpił mu drogę i wskazując na towarzysza:
— Oto jest Starosta Henryk Wilczek, wracający z tureckiej niewoli, który żąda od ciebie chwilę rozmowy.
— Nie zatrzymuj mnie — krzyknął Halbert. — Saperment, ustąp — Valga me Dios — ustąp się — a więc giń — i wystrzelił z długiego pistoletu.
Raniony koń Wiesława upadł i pana na ziemię! powalił. — Skoczył Wilczek z namiętną chęcią zemsty do Glennaberga. — Chybił go rycerz drugim wystrzałem a wtenczas dobył długiego rapieru i skrzyżował go z mieczem Polaka. — Uniesiony wściekłością Starosta nie zważał na zdradziecką broń Halberta, u rękojeści której osadzona była lufa pistoletu, zwyczajem używanym w Niemczech, pełnych wtenczas zaburzeń — i zaraz za pierwszem złożeniem się kula ugodziła; w same piersi Henryka. — Szata się rozdarła, pancerz pękł a głęboko w ciało zaleciał morderczy ołów — lecz w tej samej chwili kiedy Glennaberg cieszył się już zwycięstwem, szabla dzielnego Wilczka spadając z góry, głowę mu na dwoje przecięła. — Upadł rycerz, a starosta tratował po jego ciele i kopyta konia w krwi jego nurzał. — Wiesław powstawszy z ziemi przypadł do przyjaciela i poznał z trwogą, że jego rana niebezpieczną była.
— To nic nie znaczy — rzekł spokojnie Wilczek. — Jużem dokonał, co mi pozostawało dokonać na tym