Strona:PL Zygmunt Krasiński - Pisma T3.djvu/320

Ta strona została przepisana.

czyły małe drzwiczki, schody się ukazały a Gonda wbiegając na nie:
— Wybijaj pierwsze drzwi, które napotkasz — rzekł do Jordana.
Już drzwi wybił Jordan i kilka trupów leżało u stóp jego, na ramieniu zemdlona opierała się Zbisława. Ocalił ją w chwili, kiedy już miała upaść pod ciosem zbrodniczego sztyletu.
— A teraz, przysięga! — rzekł karzeł.
— Wypełnię ja! — odparł z wściekłością Jordan — i porwawszy kochankę, biegł przez długi ciąg komnat, aż nakoniec wszedł do sali, gdzie huczna odbywała się biesiada.

IV.

Książę Masław, otoczony rycerstwem, siedział obok Joanny z Gozdawy, a dokoła na niższych krzesłach siedziały panie i dziewice jej dworu, uśmiechając się z przymileniem do wojowników, biesiadą i ich oczami zajętych. Przepych naczyń i sprzętów, blask lamp i pochodni czarujący dawały obraz, i Joanna na łonie wesołego towarzystwa i najdzikszego w owych czasach książęcia o swoich zapomniała zbrodniach. Na widok Zbisławy i Jordana pobladły jej lica, a oczy wściekłością się zaiskrzyły. Wydała krzyk straszliwy, wtem młody rycerz, wiodąc za rękę dziewicę, postąpił do Masława, i oddawszy mu pokłon prosił o wysłuchanie i sprawiedliwość.
— Przez pioruny i piekło — odparł Masław — zwykliśmy ją wymierzać różnemi sposobami. Sztylet, trucizna, szubienica, więzienie i kajdany w naszej są mocy, i cóż ci z tego do smaku przypada?..
Poznał rycerz zimną obojętność książęcia i natychmiast śmiałą przybrawszy postawę: Masławie — rzekł donośnym głosem — słuchaj a sam wyrok naznaczysz, — i opowiedział wszystko, nie zważając na