Skropione jutrzenki łezką,
Jako mgła lekka, tak lekkie stroje,
Obwiały postać niebieską.
Tydzień już był upłynął od bitwy wygranej pod Pragą 8-go listopada 1620 roku przez Maksymiliana księcia Bawarskiego nad Fryderykiem V., palatynem Renu. — Wojsko cesarskie zwycięskie i uradowane z nadziei odpocznienia po trudach wojennych rozgościło się po całych Czechach. — Rozmaite jego oddziały pod dowództwem Tillego ścigały broniących się jeszcze protestantów, inne zaś rabowały miasto, żadnego im niestawiające oporu. Niektóre pułki rozłożyły się po miasteczkach pobliskich Pragi; między tymi był pułk hr. Wallensteina, który stanął w Egrze. Najświetniej on swoją waleczność okazał w bitwie pod Pragą, a zachęcony przez młodego i męstwem pałającego dowódzcę, najbardziej się do zwycięstwa przyłożył. Po wygranej dostał rozkaz zajęcia miasta Egry i tam w największej spokojności i porządku się zachował. Żeby dać poznać ówczesny stan rzeczy, przytoczymy tu rozmowę dwóch żołnierzy stojących przed domem, w którym mieszkał ich młody pułkownik hrabia Wallenstein.
— Do milion szatanów, Maksie — rzekł z nich jeden młody i żywy, — muszę lecieć teraz, kiedy już się ściemnia i deszcz padać zaczyna, do tego dyabła czyli uczonego, astrologa, czyli alchimisty, jak tu go