Strona:PL Zygmunt Krasiński - Pisma T3.djvu/33

Ta strona została przepisana.

wionej, przed pewnemi wypaść mogącemi klęskami — i zapowiada absolutnem twierdzeniem, że nigdy nic podobnego na ziemi polskiej się nie zdarzy. — Dalej, szydząc, utrzymuje, że chyba upiory snuły się wieczorem po drodze zadumanego szlachcica i plemion dawnozmarłych po księżycu mgliły się kurhany — lub też nad zasypiającemi oczyma pobłysk padł od czerwonych kotary firanek — stąd krwi widzenia, stąd Strach złowieszczy, bo — Któż, gdzie i kiedy nożem zagroził, lub stanął ci sporem? — Próżne mary — wcale ni mord ni rzeź — ale z wieńca kwietnianego nadpowietrznych duchów obrywające się postaci, przelatujące w przestrzeniach — a ty zląkł się, syn szlachecki.
Po takowym wstępie, pieśń przechodzi do ocenienia stanowiska całej szlachty polskiej — przyznając, że jej niegdyś było sto tysięcy, ma ją teraz za zupełnie już nieistniejącą i oświadcza, że wcale i nigdzie — jej nie ma. — Że w głębiach czasu gotuje się wichrowy płomień, co wybuchnąwszy zgasi i zdmuchnie jak świecę wszelkiego szlachty onej przypomniciela. — Przyjdą światła jakieś Boże, widzialne, wśród burz apokaliptycznych pałające, — i rzucą się na lud i popchną go — a stąd cudowne powstaną strachy i przerażenia, żywe jakoby śmierci przechadzające się po ziemi — a w nich i z niemi będzie duch!
Słaby, mówisz, rzeź wybiera, a czy wiesz co on, ten duch, wybierze? — Po tym zapytaniu, pieśń Jehowicznem wzbierając natchnieniem — głosi, że zapewne duch on młody wybierze za środek wcielenia się swego, ludów zatracenie — z wichrów, komet i płomieni okropne odmęty, w których króle drżą, matki ronią, ziemia się rozpada i gruzy po gruzach tylko chłonie; — a z onych zwalisk wszystkich korzysta duch — którego definicya, że jest — wiecznym rewolucyonistą.
Nad tak w pył i popiół rozsypanem światem nowa zorza unosi się w górze; — a pod jej blaskami,