Strona:PL Zygmunt Krasiński - Pisma T3.djvu/333

Ta strona została przepisana.

pomógł, większy roznieciłem. — Ale kamień jeszcze się nie chciał rozkładać, wtenczas dobyłem ostatnich sił alchemii, nareszcie zwyciężyłem przyrodzenie. Podobnież, Minno, teraz nie chcesz ustąpić; gardzisz ręką Wallensteina, gardzisz jego ofiarą, ale kiedy lepiej go poznasz, zmiękczysz się. — Umie on także skrytemi miłości drogi ująć sobie serce, i równie jak ja z tym kamieniem, on coraz bardziej nalegając, prosząc, coraz bardziej odkrywając tobie swoje zalety, cnoty, bogactwa, zniewoli cie do ślubu. — A nakoniec pomyśl, Minno, że ta nadzieja jest całem mojem szczęściem.
Tu zamilkł alchimista i czekał odpowiedzi córki. Ale żadne słowo z jej wdzięcznych ust nie wyszło. Promień tylko lampy odbił się o łzę w jej czarnem oku.
— Nic nie mówisz? — znów ozwał się astrolog — nic nie odpowiadasz? Nicże więc cię wzruszyć, nicże przekonać nie zdoła? A więc ostatniego już się chwycę sposobu. Słuchaj, córko, słuchaj. Gwiazdy, te narzędzia woli Boskiej, te oznaki jej gniewu lub dobroci, rozkazują ci oddać rękę hrabiemu Wallenstein. Ty i on pod jedną gwiazdą urodziliście się. — Wasz los jest nierozdzielnym. Nie, rzekł ojciec, nie względy ziemskie przeznaczyły cię jemu od urodzenia, ale same niebiosa, ale Bóg wszechmogący. — To mówiąc, podał jej papier, na którym wyciągnął jej i Wallensteina horoskop. Wyobraził tam planetę wspólnego obu, i wiele innych porobił znaków mających przekonać dziewicę. Rzuciła mimo woli na papier smętne oko i położyła go po chwili na stół. Obraził się tem jej ojciec.
— Czy za nic nie masz — rzekł, — mojej nauki? czy sądzisz, że słaba wola dziecka może zmienić niebios wyroki i naruszyć postanowienie Boskie? Los nami rządzi i jemu podlegamy. Twoje łzy ani jęki go nie zmiękczą. Przynosi ci Wallenstein w darze sławne imię, mężną prawicę i chwałę w bitwach nabytą. Gwiazdy zgadzają się na wasze zamęźcie a ty odmawiasz. Uważaj, córko, same gwiazdy...