Strona:PL Zygmunt Krasiński - Pisma T3.djvu/342

Ta strona została przepisana.

ją poznał, jakim zaślubił sposobem. Codzień jednak słabło zdrowie Fatymy, codzień większa bladość rozlewała się po jej licach. Zwolna postępowała do grobu, podobnie jak kwiat przeniesiony z lubej ziemi w odległe strony więdnieje, schyla niegdyś świetną, głowę i usycha. Patrzył na to nieszczęśliwy Adalbert. Gwiazd się poradził. Wróżyły mu nieszczęście. Od tej chwili pewnym już był, że utraci ulubioną Fatymę, i że ta perła wschodu niezadługo przestanie razić swym blaskiem.
Całe nocy przepędzał przy łożu ukochanej żony. — Krokodyle, rośliny, mumie, wydobyte z pak i rozwieszone po ścianach, nie zwróciły już jego wzroku. Oczy łzawe zatapiał ciągle w umierającej żonie w tej pięknej córce dzikiej Arabii, której ani jego miłość, ani nauka zachować nie mogła. Zmieniała się stopniami piękna pora. Deszcze, wichry i śniegi przybycie zimy obwieszczały. Wkrótce pola i miasta śnieg zaległ białym całunem. Czarne chmury zasępiły niebo. A Fatyma, zwyczajna widzieć zawsze jasne słońce, widzieć rozkoszne łąki i doliny okolic Mekki, nie mogła znieść widoku obumarłej natury. Wspomnienie ojczyzny tak dalekiej łzy jej wycisnęło i w ostatniem westchnieniu usłyszano słabo wymówione słowa: Bóg jest jeden, a Mahomet jego prorok.
Padł bez zmysłów Reichstal przy ciele Fatymy i długo nie mógł wrócić do spokojności. Wiele lat upłynęło, nim się trochę smutek w jego sercu zatarł. Tymczasem Alan de Reichstal wzrastał w siły i męstwo. Zrzucił kołczan i luk, chwycił za szablę i puklerz. Już ciężka zbroja kryła jego piersi, a nikt lepiej nie kierował koniem, nikt lepiej nie siekł żelazem. Minna podobna do matki, ulubioną żonę ojcu przypominała. Nie pamiętała tej, która jej dała życie, ale często mówił jej o Fatymie Adalbert de Reichstal.
— O jakbym chciała widzieć i znać moją matkę — rzekła Minna.