Strona:PL Zygmunt Krasiński - Pisma T3.djvu/35

Ta strona została przepisana.

Tyś odważny — ja się boję
Kazirodczych ran!
Bojaźń moją — męstwo twoje
Niech osądzi Pan!


∗             ∗

Więc gdy padać miały trupy
Twych nieszczęsnych braci —
Gdy z nich mieli zdzierać łupy
Chłopi — żydzi — kaci; —
Kiedy ziarno siane w śmieci
Od wersalskich dzieci
Zdradą miało zejść niemiecką, —
Więc i ty, jak dziecko,
W bańce własnych siedząc marzeń
Nie przeczułeś zdarzeń?
Nie wcieliłeś się w to ciało
Co tak cierpieć miało!
Ach! nie wziąłeś ran — przed ciosem
W pierś twą, magnetycznie, —
Aleś jednym wciąż piał głosem
Tylko fantastycznie!
Wzrokeś wlepił w twe niebiosa; —
Ukraińska kosa
Na nich krzyżem wybawienia; —
W koło błyskawice —
Z światła cepy i kłonice —
I wichry z płomienia!
A w otchłaniach, gdzieści w dole,
Z przekleństwem na czole
Polska szlachta — polskie pany —
Czyściec z świata zwiany,
Jak smętne bałwany,
Czarne fale — siwe piany,
W burzliwą noc! —
Tam Zborowskich ścięte głowy,
Topór i kloc!