Strona:PL Zygmunt Krasiński - Pisma T3.djvu/378

Ta strona została przepisana.

sercami żołnierzy, że wojsko kocha go jak ojca. Jednak udało mi się przekupić dwa pułki jego gwardyi i przyłączyć do naszego spisku większą część oficerów, którzy przysięgli mu na wierność niedawno w Pilzen. Kilku tylko nie można namówić, ale ci jutro zginą. Zaprosiłem ich na wielką biesiadę. Wśród okrzyków: Niech żyje książę Frydlandzki! — śmierć znajdą, a ich krew popłynie zmięszana ze strumieniami wina. Wśród puharów i radości, wśród śpiewów i poklasków upadną. Sam Wallenstein miał zginąć podczas tych godów, — ale na nieszczęście odmówił mojemu zaproszeniu. Dumny książę Frydlandzki nie raczył zasiąść u stołu pułkownika Butlera, ale za to śmierć mu obiecuję. Tak, bracia! śmierć jemu będzie za dumę, za spiski knowane na Ferdynanda. Pewnym jest korony cesarskiej, ale zamiast tronu, znajdzie zimną śmierci rękę. Kiedy jutro u mnie na biesiadę sproszeni wszyscy jego dworzanie radować się będą, trzeba, żeby który z was poszedł i własną ręką zamordował Wallensteina.
— Pułkownik Butler! Pułkownik Butler!
— Odważny nasz pułkownik! — krzyknęli otaczający go wojskowi.
Zbladł Butler na samą myśl zadania śmierci wielkiemu mężowi.
— Nie mogę — rzekł, — żadnym sposobem nie mogę. Muszę biesiady pilnować. Już biorę na siebie zamordowanie jego przyjaciół i jenerałów przywiązanych do niego. Ale ciągnijcie na los, czyja ręka ma utopić żelazo w piersi nienawidzonego człowieka. Niech los rozstrzygnie, komu przyjdzie oddać tak ważną ojczyźnie i dworowi usługę.
Na te słowa skoczył Leslie z krzesła, jak gdyby obudził się ze snu głębokiego.
— Ja — krzyknął, — ja mu serce tym żelazem przebiję; on ją wtrącił do grobu; ja zemszczę się na nim; towarzysze! wyświadczcie mi tę łaskę;