towarzysze, powiedzcie: Twoja ręka niech się w krwi jego zbroczy, — a najwyższe szczęście moim będzie udziałem.
— Pułkowniku Leslie — odparł Butler, — nie odmawiamy ci tego. Niech więc twoja ręka w jego krwi się zbroczy.
— Tegom pragnął, tegom żądał — zawołał Leslie; — to moim przez tyle lat było celem; nie spuściłem go z uwagi ani w pustyniach Afryki, ani w krwawych z Indyanami walkach. W Anglii myślałem o śmierci Wallensteina; w Azyi myślałem o śmierci Wallensteina. Pod Lutzen, kiedy życie mu ocaliłem, myślałem o jego śmierci, moją ręką zadanej. Ciesz się, Minno; już blizka zemsty chwila; on cię zabił, on wlał truciznę w twoje serce. Twój brat go zabije i rozedrze jego piersi żelazem.
Skończył Leslie, usiadł i znów do dawnego wrócił milczenia; Butler wtenczas obrócił się ku niemu i rzekł:
— Pułkowniku, jutro jak posłyszysz u mnie okrzyki radości i pochwały Wallensteina, wymkniesz się z biesiady, a niech się nie omyli twoja prawica, niechaj twoje żelazo nie chybi, ale niech się zanurzy po rękojeść w piersi Wallensteina. Masz wolny przystęp do jego pokoju. Tem łatwiej wypełnić ci ten czyn szlachetny. Ale teraz mam ogłosić wam, towarzysze, że cesarz po śmierci Wallensteina każdego z was wyższym stopniem obdarza. Posłaniec dziś przybyły z Wiednia oddał w moje ręce tę szkatułę. W niej mieści się nagroda dla tego, który z nieustraszonym sercem pójdzie ocalić monarchę, zrzucając Wallensteina ze szczytu potęgi. Ta nagroda jest wielka i godna cesarza Niemiec, szczęśliwie nam panującego Ferdynanda.
To mówiąc, wziął Butler szkatułę, złożył ją przed Lesliem, otworzył i wyjął order złotego runa wiszący na łańcuchu lśniącym się złotem i dyamenty.
Strona:PL Zygmunt Krasiński - Pisma T3.djvu/379
Ta strona została przepisana.