Strona:PL Zygmunt Krasiński - Pisma T3.djvu/41

Ta strona została przepisana.

Obalon przyklęka!
Leje się żar zgryzotnych kar; —
Duszni i cieleśni w krwi i pleśni —
Przepaść tuż!
A Anioły w górze jak burze
Strącające już!
Nad dołem
Drżą potępieni! —
By nie paść w tę przepaść
Wspierają się społem!
Jak łańcuch pierścieni
Łono na łonie — i zetknięte dłonie —
Twarze obok twarzy!
Miłość się im marzy
Przy zgonie!


∗             ∗

Aż z męczarń doliny
Krzyk jeden, jedyny,
Ziemskich wieków wstanie:
„W piersiach, nam, o Panie,
Twoje strzały tkwią!
My piekielni
Pokiśmy rozdzielni,
Ale biedni,
Gdyśmy w jedni,
Twąśmy krwią,
Twym obrazem!
Miej o Panie,
Zmiłowanie, —
Już my razem!“


∗             ∗

A gdy tak jęczą,
Od ich skruch
Niebo spłonie tęczą,
Głos im wpadnie w słuch,