Strona:PL Zygmunt Krasiński - Pisma T3.djvu/74

Ta strona została przepisana.

Obalić ona — i zespoi razem
Słowo dni zbiegłych z przyszłych dni wyrazem.

Konieczność, duchu, jest sługą wolności.
— Ten żyć nie umie kto prawa nie rości
Myśl wieczną wcielać — ale w swoje ciało —
A kto męczennik temu się udało!

Zdejm z nas twój rozum bez czynu i woli,
Nie nam przydatny tylko tobie kwoli,
Byś karki ludzkie, jak podłe bydlęta
Na dół przeginał i kuł w hańby pęta.

Wieczna pokora w łzach i krwi — przed Bogiem —
Bunt nieśmiertelny w łzach i krwi — przed wrogiem,
To los nasz — zakon — to nasze sumienie —
Przeszłości chwała — przyszłości zbawienie!

Idź innych zwodzić — Tyś duch cudzoziemiec!
Gdy zbrodnię jaki gdzie spełni morderca,
Wraz ją uprawnisz teoryą bez serca; —
— Tyś idealny Moskal — chybaś Niemiec!

I prawdęś wyrzekł — ja żyłem na grobie!
Wszystkie kajdany wszystkich moich braci
Mnie skrępowały — zmarniałem w żałobie —
Lecz Bóg mi wstydem twym ból ten odpłaci.

Zanim na łożu tem ciało me skona,
Zjawi się duszy mej dusza rodzona —
Zjawi się — wróci — obiecała przecie —
Raz mnie ostatni gdy żegnała w świecie.

Widzę, pamiętam — gasnąc na mem ręku
Tak mi przyrzekła — i zagasła w jęku!
Mówię ci, duchu, że z niebieskich błoni
Wróci tu do mnie i przyszłość odsłoni!

Precz ty uciekaj przed tem objawieniem,
Bo z ust twych wścieklizn lać się będzie piana,