Strona:PL Zygmunt Krasiński - Pisma T3.djvu/92

Ta strona została przepisana.

Tak płomienno ci je skreśli
I rozwiesi po przed czołem,
Że w nie patrzysz ócz twych wzrokiem
Wtedyś sobie sam — wyrokiem —
Wtedy bywasz — i prorokiem!

Drugi.

Serce pękło — myśl strzaskana!

Głos w górze.

Będzie Polska — w imię Pana!

Trzeci z chóru.

O ty jasna — Bogu miła,
Choć mi każda mózgu żyła
Wstydu żary na twarz cedzi,
Rwie mnie spojrzeń twoich siła,
Klękam — klękam — do spowiedzi.
Dusza tylko się została
Narodowi co — bez ciała —
Bóg tej duszy rosnąć każe
Po nad wszystkich klęsk cmentarze;
Jej to straży powierzona
Niw sławiańskich wszechobrona!
A ja właśnie do niej — do niej
Zawołałem w burz godzinie:
Patrz! nóż błyska — pieniądz dzwoni —
Od niemieckiej sprosnej broni
Krew twych synów płynie. —
Zrzucaj z czoła cierniów wieniec —
Zstąp ty z krzyża gdzieś męczona,
Stocz się w cara, stocz ramiona —
On twój odtąd — oblubieniec!
Był ci wiecznym kusicielem —
Był zatracicielem; —
Żebrz — niech będzie dziś — mścicielem!
Konieczności taka droga —
Już czasy łaskawsze
Nie przyjdą od Boga —