Strona:PL Zygmunt Krasiński - Pisma T3.djvu/99

Ta strona została przepisana.

Kto z nas wyznał świętą Matkę,
Kto czyn poniósł jej w ofierze,
Ten jak dzikie ścigan zwierze
Od mórz włoskich — po Kamczatkę!
Ach! okrutnie — ach! nieznośno —
W Bożej nawet już świątnicy
Imię Polski — rzeczą sprośną; —
Tylko imię to rzec głośno
Wolno było — z szubienicy!
Sprzysiężona ludzkość cała
Cześć i życie wziąść nam chciała!

Głos w górze.

Jej zapłaćcie — jak Syn Boży
Tej zapłacił przed wiekami; —
Za krzyż — wszechdobrodziejstwami —
Niech wasz przykład — ją przetworzy! —

Chór.

Już nam widno — już nam wiedno —
Tak do Polski — jak do Pana
Iść się musi — droga jedna,
Tą, co nigdy — nieskalana!

Głos w górze.

Wszechświęty Ojcze, Synu, Duchu — Boże!
Twej łaski, Panie, potrójnej nad niemi!
Niech im zrozumieć w tym dniu dopomoże
Jak sam ich wiodłeś ścieżki tajemnemi. —
Łaski Twej — łaski — miłości Twej, Panie!
Oto już dawnych wyrzekli się kłótni —
Oto już drgają — na Twej pieśni granie
Jak struny różne — a tej samej lutni;
O! przyspiesz czasy! niech przez tych strun dźwięki
Wieku przejściowe zakończą się męki;
By świat ten poznał — że sąd i zatrata
Na wieki mieszka w każdej zbrodni świata, —
By świat ten poznał — że Twoja uroda
Zejść i na planet potrafi niziny —