Strona:PL Zygmunt Krasiński - Pisma T4.djvu/110

Ta strona została przepisana.

żołnierzom i nam samym spoczynku; moją radą jest wrócić do obozu, i jeśli się podoba księciu Mieczysławowi, dam znak do odwrotu.
— Nie, nigdy — krzyknął młodzieniec.
Sieciech wskazał ręką na trupy wiernych księcia towarzyszy, które częścią jeszcze na murach, częścią w rowie leżały.
— Czyż wszyscy dzisiaj mamy tak zginąć, książe? Czyż taka twoja wola? Wprzód usypmy szańce na polu, przygotujmy tarany, drabiny, chrósty, kamienie, zaopatrzmy się w oręż i żywność, przetnijmy dowozy do zamku, poczekajmy na posiłki z Ciechanowa przybyć mające, a wtenczas żołnierze z większą ufnością pójdą do boju; nareszcie wszyscyśmy znużeni i trzeba nam kilka dni odpoczynku, to na wyleczenie rannych, to na pochowanie zabitych, to na pokrzepienie osłabłych, ale zresztą czekam na oznajmienie twej woli, książe,
— Przystaję na twoję — odparł Mieczysław — uznając roztropność rad twoich, ale nim nakażemy odwrót, wprzód jeszcze świętej wdzięczności nas wzywa obowiązek, który najchlubniej na tem krwawem pobojowisku spełnić. Henryku zegnij kolana.
Przykląkł na rozkaz pana giermek, a książe Mieczysław uderzył go w ramię po trzykroć skrwawionym mieczem.
— W imieniu — rzekł — Boga, Najświętszej Panny, świętego Michała i Stanisława, pasuję cię na rycerza Henryka z Kaniowa; bądź rzetelnym, pobożnym i walecznym, a na znak swojej godności przyjm ten upominek ode mnie.
To mówiąc, zdjął świetny łańcuch złoty z piersi i zarzucił go na szyję Henryka, którego własną podniósł ręką, dodając, że mu najmilej będzie, jeśli przy jego boku pozostać zechce.
— Ciebie bronić i tobie służyć pierwszą zawsze dla mnie powinnością będzie, książe i panie mój — odpowiedział rycerz Henryk z Kaniowa.