Strona:PL Zygmunt Krasiński - Pisma T4.djvu/14

Ta strona została przepisana.

ostremi słowy lub żelazem poddanych lub wieśniaków, ale nie tak porywczo wpadaj na rycerza wsławionego po turniejach Europy. Nie myśl bym szukał mojemi słowy czynić krzywdę twojemu rodowi. Niedawnemi jeszcze laty ów sławny Wilhelm wyprawił się z brzegów Francyi i posiadł tron angielski, a czemże on był? Podobnym do ciebie księciem, a nie brał sobie tego za obelgę. Owszem, potężny pan Normanów, zasiadłszy na tronie mianował się nieprawym synem ojca swego i gardził obmowami słabszych lub dumnych panów. Szczerze i otwarcie postępowałem z tobą. Szukałeś mojej rady, dałem ci ją, a teraz odchodzę, bo nie potrzebuję opieki książąt polskich, bo o tęż opiekę nie chcę się starać, bo w tym mieczu znajdę dla siebie opiekę i sławę. Byłem twoim przyjacielem, zerwałeś wszystkie nasze związki, żegnam cię. Nie pomogą ci obelżywe słowa ni groźby, bo widziałem już w życiu gniew mocarzów, a jednak przed nimi nie cofnąłem kroku.
To mówiąc, położył nogę na strzemieniu, ale wsiadając na konia oglądał się na Zbigniewa, wiedząc że ten bez niego obejść się nie zdoła.
Zbigniew bowiem, choć walecznego był serca i nie słabej duszy, nie mógł pozbyć się Mestwina.
Uważał go oddawna za najlepszego przyjaciela i najwierniejszego doradcę. Trzeba tu oddać sprawiedliwość rycerzowi niemieckiemu, kochał on swego pana o ile jego serce kochać go mogło, serce zbrodniami i brzydkiemi skażone namiętnościami. Pragnął nadewszystko swego wywyższenia, a zatem i potęgi Zbigniewa, której część zawszeby się na niego zlała. Dlatego teraz odradzał księciu zamęście z Hanną, upatrując w tem przyczynę gniewu Władysława Hermana i zgubnych zamachów Mieczysława i Wszebora.
Zresztą, we wszystkich okolicznościach dopomagał Zbigniewowi to radą to orężem, nakłaniał jego umysł to do podstępu, to do szlachetności, to do cnoty;