Strona:PL Zygmunt Krasiński - Pisma T4.djvu/152

Ta strona została przepisana.

Zwiedziona podstępem, drżąca o Zbigniewa z całym zapałem kochającego serca, przysięgła księżna, mnogie gotując sobie przez to nieszczęścia. Wpatrywał się w nią Mestwin wzrokiem raz ponurym, znów jaśniejącym nadzieją, ale nie była to nadzieja niewinności, kojąca cierpienia i zamieniająca ciernie życia ludzkiego na woniejące róże; była to raczej cecha namiętności połączonej ze zgubnemi widokami, z obrazem przyszłości pełnej zbrodniczych uciech.
Po skończeniu zaklęcia, ścisnął jeszcze mocniej rękę Hanny z Ciechanowa rycerz niemiecki i nareszcie zawołał:
— Pamiętaj niewiasto, żeś wykonała straszną przysięgę, za której zgwałcenie twój Kościół i religia grozi ci najsroższemi męczarniami, niech więc odtąd milczą twoje usta jak kamień grobowy, niech wieczne zapomnienie pokryje rozmowę i zdarzenia tej nocy. Zobowiązałaś się słowem, którego naruszenie zwaliłoby na ciebie i gniew niebios i gniew ludzi. Pamiętaj więc, powtarzam ci, Hanno z Ciechanowa, że jakkolwiek twoje podziwienie lub uniesienie wielkiemi będą, nie powinnaś ich ukazywać zewnętrznemi znaki, nie powinnaś nawet myśleć o ich wykryciu.
— Znam dobrze — przerwała mu w tem miejscu Hanna — przepisy świętej naszej wiary, i możesz być pewnym, że nie złamię przysięgi. Mów więc, Mestwinie, co wiesz, bo tu idzie o Zbigniewa, o człowieka, którego najwięcej na tej ziemi kocham.
Takie oświadczenia wcale nie przypadało do myśli rycerzowi niemieckiemu, który odstąpił kilka kroków i szydersko patrzył na anielską twarz córki Wszebora.
— Mów, nie odwłaczaj, nie zwlekaj rycerzu.
— A więc powiem ci wszystko — odrzekł Mestwin — kiedy sama tego żądasz. Wiedz, że roznieciłaś w moich piersiach płomień pożerający moje serce. Ognie piekła podsycane przez szatana niczem są w porówna-