Strona:PL Zygmunt Krasiński - Pisma T4.djvu/153

Ta strona została przepisana.

niu tego, co wre pod tą kolczugą!... Tak, kocham, ciebie kocham, Hanno, musisz być moją.
Zarumieniona księżna od gniewu i wstydu, przerwała mu tu mowę z przynależną godnością i powagą.
— Rycerzu, jako małżonka twojego pana, rozkazuję ci się oddalić, mowa ta zuchwała nie powinna kazić moich uszu, wcale niedogodne do niej obrałeś miejsce; tego jeszcze nie dostawało, żeby rycerz Mestwin ośmielał się urągać z swojej pani tak, jak z całej ziemi i Nieba samego się urąga.
— Zuchwałą mową zowiesz — krzyknął Mestwin — najżywszy obraz miłości, którą dla ciebie pałam! I kiedyż, piękna Hanno, widziałaś mnie w takim stanie? czyż kiedy błyszczały moje oczy równym ogniem? czyż kiedy twarz moja blada pokryła się takim rumieńcem jak dzisiaj? Przyłóż rękę do moich piersi a uczujesz, że to serce, spokojne oddawna na groty nieprzyjaciół i spojrzenia dziewic, bije z podwojoną mocą w twojej przytomności... Pozwól rękę ucałować, pozwól ust różanych się dotknąć, wyrwę cię z tego położenia — dodał napół dobywając szabli — nie będziesz dłużej jak uwięziona przebywać w oblężonym zamku. Poznasz czarowne Niemiec okolice, gdzie mi wskażesz tam cię zawiozę, na dworach książąt i królów pierwszą będziesz, a gdyby kto ci śmiał tego zaprzeczyć, ległby u nóg twoich śmiertelnym uderzony ciosem. Opuść zimnego już dla ciebie męża i przejdź w objęcia człowieka, który cię tak kocha, że gotów na twój rozkaz krwią przyjaciół i krewnych się oblać, i świat cały zniszczyć dla twojego upodobania. Patrz, nigdy w świątyni nie kląkłem przed Bogiem waszym, nigdy żebrząc przebaczenia lub łaski, nie zniżyłem czoła przed mocarzami, a teraz zginam przed tobą kolana. Hanno, jeśli życie ci drogie, pokochaj mnie, bo jeśli mnie odrzucisz, biada wam wszystkim, wściekle rzucę się w objęcia zemsty i popamiętasz, jakie są groźby Mestwina.