Strona:PL Zygmunt Krasiński - Pisma T4.djvu/165

Ta strona została przepisana.
ROZDZIAŁ XVI.
Ledwo najpierwsze słońca wschodzące promienie
Padły na przestrzeń pola, w którem szranki stały,
Gdy się na wieży dało słyszeć otrąbienie,
Że się wkrótce igrzyska rozpoczynać miały;
Szczęk oręża, blask hełmów, strojnych koni rżenie;
Odwagę, żądzę chwały, męstwo zapalały;
Król, hetmani i liczne płci pięknej osoby
Pysznemu widokowi dodały ozdoby.
Tomaszewski, Jaggiellonida.

Dzień 22. maja widział Władysława Hermana zasiadającego na turniejach wśród swojego rycerstwa. Przybywszy z licznem dworzan orszakiem, zajął wzniosłe przygotowane dla siebie miejsce, z miłą w sercu nadzieją, że może uda mu się rozjątrzone połączyć serca, i syna oddalić od przepaści, do której ślepo zmierzał. Wkrótce potem ukazał się Zbigniew z Mestwinem i kilkoma towarzyszami, ale że podług królewskiego rozporządzenia miał być tylko sędzią turniejów, nie błyszczał mu pancerz na piersiach ani świetny szyszak nie krył jego skroni. Zamiast ciężkich żelaznych, nosił dane od żony rękawice, na których złote wyszyła mu róże. W stroju lśniącym się drogiemi kamieńmi, stawił się książe przed ojcem i rękę mu ucałował. Zabłysły łzy w oczach Władysława, kiedy ujrzał na twarzy syna dowód poniesionych cierpień i ramię niezagojone jeszcze, zwieszone na bogatym pasie.
— Synu, — rzekł — mam nadzieję, że ten dzień wszystko zakończy, że pokój i zgoda wstąpi w wasze serca, że poznasz swe winy, poprawisz się i podasz rękę bratu...
Zbigniew nic nie odpowiedział, ale wzrokiem pełnym wyrzutów spojrzał na ojca, a następnie na własne ramię bezwładne dotąd i srogiemi rozrywane boleściami, potem zajął z lewej strony tronu ojcow-