Strona:PL Zygmunt Krasiński - Pisma T4.djvu/167

Ta strona została przepisana.

Zdało się Władysławowi, że w głosie Zbigniewa poznał prawdziwe wzruszenie, i stąd pomyślne sobie skutki rokując, rzekł:
— Synu i synowcze, macie dzisiaj wypełnić piękny i szlachetny obowiązek, macie przyznać chwałę dzielnym rycerzom, i wyznaczyć nagrody zręczności. Zstąpcie więc w zgodzie z tego wzniosłego miejsca, podajcie sobie dłonie i jak dwa anioły pokoju ukażcie się otaczającemu ludowi. Zbigniewie, Mieczysławie, pomnijcie na Boga i ojczyznę, ty pamiętaj na strapienia, ty zaś na zgubę własnego ojca. Zbrodni popełnionej, świętokradztwa pokrywającego całą Polskę kirem żałoby, nie chciejcie bratobójstwem powiększać, uwolnijcie wasze sumienie od przyszłych zgryzot, bo jeśli dotrwacie w złem, każda łza moja będzie ciężyć kiedyś na waszem sercu, a odkądeście się poróżnili, nie jednęm wylał nad wami samymi i nad tym nieszczęśliwym krajem, w którym synowie i krewni nie słuchają głosu ojcowskiego, w którym wołania cnoty giną pośród okrzyków niesfornych namiętności. Jeszcze raz was proszę, żebyście się pogodzili, pogódź się synu mojego brata z własnym moim synem. Równiście młodocianym wiekiem, dzielnością, pięknemi przymiotami. Dozwólcie mi się wami nacieszyć, dozwólcie pokrzepić się mojej starości, widokiem waszej przyjaźni i zgody, nie wyniszczajcie się wzajemnie, nie poglądajcie na siebie tak dziko, niech uśmiech pokoju rozjaśni wasze lica...
Napróżno Władysław tak czule przemawiał. Ręce obu książąt nie wyciągnęły się do braterskiego ujęcia, ale spoczywając na szablach, wściekle ich rękojeści ściskały. Tymczasem niespokojne tłumy oczekiwały z niecierpliwością rozpoczęcia rycerskich igrzysk. Piękny widok przedstawiał ogół tylu ludzi, tak różnych stanów i ubiorów razem zgromadzonych. Po wyższych miejscach gmachu siedzieli, sędziwi panowie z żonami i córkami, dla których niejedno serce żywiej biło, pod