Strona:PL Zygmunt Krasiński - Pisma T4.djvu/204

Ta strona została przepisana.

swoich hufców. Zbigniew, choć pragnął przywdziać zbroję i porzucić spokojne łoże, nie czuł dosyć sił jeszcze do tego. A więc Mestwin i Jordan odpierali razem oblegających, wspartych nowemi z Ciechanowa zaciągi.
Trudno było przewidzieć kogo uwieńczy zwycięstwo, gdyż obie strony odznaczając się równą odwagą, codzień równe ponosiły straty. Ale Mieczysław nagradzał je świeżymi ludźmi, kiedy Mestwin otoczony i zamknięty w małej przestrzeni, nie mógł znikąd zaciągnąć pomocy. Sztuką więc starał się liczbę zastępować. Krył biegłych łuczników między basztami i murami, ogromne kamienie z wysokich wież spychał drągami poruszanemi od niewidzianych żołnierzy. Nieprzyjaciele idąc do szturmu nikogo nie widzieli na przeciwnych murach, dopiero kiedy bliżej przystąpili, grad pocisków zlatywał na ich głowy, a daremno szukali oczyma zakrytych i czyhających na najmniejsze ich poruszenia wrogów. Lecz później za danym znakiem, podnosiły się nagle zbrojne szeregi, z pod szarego kamienia błyszczący powstawał szyszak, z za ciemnej baszty wysuwały się bielejące pióra, puste dotąd wież szczyty jaśniały połyskiem stali, chorągwie rozwijały się w powietrzu i zdawało się z początku, że się martwe głazy w żyjących przemieniły rycerzy, których wydobyte miecze i wyciągnione ramiona nie jeden zgon wrogom zapowiadały. Wtenczas zaczynała się zwyczajna walka, a po jej skończeniu cofały się hufce Mieczysława do obozu, załoga zaś Zbigniewa rozstawiwszy się po murach, zasypiała na pałaszach, lub włóczniach oparta.
W tych tyle razy odnawiających się bitwach, ubiegał się o świetne wawrzyny Krystyn z Mortoga, rycerz przybyły do zamku na czele dość licznego hufcu podczas turnieju. Dawno znany Zbigniewowi, towarzyszył mu w kilku wyprawach, i jak tylko usłyszał o oblężeniu księcia, przybiegł mu na pomoc z po-