Strona:PL Zygmunt Krasiński - Pisma T4.djvu/206

Ta strona została przepisana.

żenie, dodając jednak, że się spodziewa wkrótce przybycia Ludwika ze Żmigroda, jednego z rycerzy, których miał po swoich zamkach.
Nie możemy tu opuścić okoliczności, która ocalając zamek od niespodzianego napadu, zwlekała jego zdobycie, a ta była, że Mestwin tajemnemi środkami dowiadywał się często o zamiarach nieprzyjaciół i wykrywał je księciu.


ROZDZIAŁ XIX.
Podłość nikczemną widać z jego czoła,
Kłamstwem jego usta zieją
I w czyste serce i w duszę anioła
Piekielne trucizny leją,
Drżyj nieszczęśliwa, niema już sposobu,
Już sny przeminęły złote
I ten sam szatan, który zgnębił cnotę
W piekło powiedzie ją z sobą,
Bezimienny.

Spełniały się poczęści groźby Mestwina. Nieszczęśliwa Hanna z Ciechanowa pędziła dnie i noce w srogich niepewnościach. Rzadko męża widziała, oddalona od świata, daremno chcąca zrzucić ciężar gnębiący skołatane serce, najpiękniejsza niegdyś Mazowsza dziewica, straciła stopniami niezrównane wdzięki. Oko, któreby niegdyś mogło w nieśmiertelnego anioła natchnąć ziemskie myśli, straciło dawną żywość w potoku łez codziennie wylewanych. Lica, gdzie kwitnęły róże, pokryły się bladością, a usta tak miłe, tak ponętne, zwiędły od westchnień wydartych z śnieżnego łona, radością kiedyś poruszonego, a teraz srogiemi trapionego tęsknotami. Uleciały marzenia młodości, znikły przyszłego szczęścia nadzieje wśród dzikich okrzyków walczących, współobywateli i zamachów zbrodni.
Zbigniew nieodstępujący żony z początku, teraz od niej uciekał, w samotnej zamykał się komnacie,